Ostatnio nasiliła się polityka rządu III RP mająca za cel zniszczenia małych prywatnych firm i ogólnie inicjatywy obywatelskiej na polu ekonomicznym. Przyznam, że dość naiwnie sądziłem przez długi czas, że to nic innego jak zwykła pazerność, chęć dokonania przez rządzących przysłowiowego „skoku na kasę” jest przyczyną upadku niewielkich podmiotów gospodarczych. Niestety problem okazuje się dużo głębszy, nosi znamiona zaplanowanego działania o podłożu ściśle politycznym. Moje obserwacje i doświadczenia kancelaryjne prowadzą do wniosku, że mamy do czynienia z przypadkiem rosnącego prymatu polityki nad ekonomią czy ogólnie gospodarką. Na pytanie o powody zawziętości rządzących w niszczeniu ludzi zajmujących się prowadzeniem działalności gospodarczej, odpowiedź znajdziemy w świadomości i poglądach tych ludzi, zwłaszcza gdy zestawimy je ze świadomością i poglądami pensjonariuszy rządu, czyli urzędników wszelkiej maści.
Ostatnim czasem, jedna Pani urzędniczka, z trudnym do opisania bólem i łzą w oku, opowiadała mi o rodzicach dotkniętej jakąś chorobą dziewczynki. Szpital wystawił im rachunek za leczenie dziecka na kwotę około 2.500,00 zł. Narzekaniom na bezlitosność państwa i jego systemu nie było końca. W ocenie lamentującej Pani, wszystkie koszty powinny pokryć NFZ i ministerstwo. Gdy rozmowa rozwinęła się nieco, pozwoliłem sobie na uwagę, że może lepiej byłoby w ogóle pominąć i ministerstwo i darmozjadów z NFZ i pozwolić rodzicom nieszczęśliwego dziecka, pokryć teraz koszty jego leczenia z pozostawionych im przez państwo w kieszeni pieniędzy, dotychczas potrącanych tytułem tzw. ubezpieczenia. Pani wydała się skonsternowana. Jej głupawa mina zdawała się pytać o jakich pieniądzach mowa ? Po chwili usłyszałem, że za leczenie płaci przecież państwo, tzn. NFZ i ministerstwo. Jeżeli więc dobrze zrozumiałem Panią urzędnik to uważała ona, że pieniądze na służbę zdrowia w ministerstwie i NFZ po prostu są, istnieją tam odwiecznie na tej samej zasadzie na jakiej istnieje Dworzec Główny PKP we Wrocławiu albo miejski szalet i czego ja w ogóle chcę ?
Myślącego cośkolwiek, opisana historia może rozbawić ale moim zdaniem Pani urzędnik skończenie głupia nie była, bo przecież mogła powiedzieć, że pieniądze „przyszły” z Unii Europejskiej, a przecież tak myślących w korpusie służby cywilnej czy raczej urzędniczej wcale nie brakuje.
Piszę o tym, bo oto po kilku dniach, dość nieoczekiwanie, podobna rozmowa rozwinęła się z Panem prowadzącym własne przedsiębiorstwo. Ponieważ prowadzonego bloga staram się traktować poważnie, nie ośmieliłbym się na jego stronach cytować epitetów używanych przez mojego rozmówcę pod adresem ZUS, NFZ, urzędów skarbowych. Pan w locie błyskawicy wyliczał i rzucał kwotami wyprowadzonymi z jego majątku przez złodziei i oszustów z rządu – jak ich nazywał, pozbawiających go możliwości leczenia w godziwych warunkach „za jego pieniądze”. Słuchałem tego ze spuszczoną głową potakując nią na myśl, że z tytułu samego ZUS-u Panu odbiera się około 12.000,00 zł rocznie, gdy przypominam zabieg na dziecku szpital wykonał za kwotę około 2.500,00 zł, jeżeli wierzyć zapewnieniom urzędniczki, zawodowo trudniącej się opłakiwaniem losów dzieci. Nie wspominam o tych wszystkich oczekujących w „dobrze zarządzanej przez NFZ kolejce”, którym doczekać wizyty u specjalisty nie było dane, choć przez lata życia łupił ich państwowy „ubezpieczyciel”. Teraz za mały procent przekazanej ZUS „polisy”, mogli oni zapewnić sobie opiekę „od ręki” – któż to wie – może i w samych Stanach Zjednoczonych, przedłużając tym samym życie, które NFZ i ZUS ma za nic.
I tu właśnie przechodzimy do sedna tematu. Otóż, po co Tuskowi i jego kompanom taki człowiek jak przedsiębiorca z którym spotkanie pozwoliłem sobie opisać ? Czyż nie lepsza jest wcześniej wspomniana urzędniczka, nieświadoma nawet comiesięcznie zabieranych jej przez rząd danin ? Pytam, po co rządowi człowiek świadomy, że na wszelkie należności publicznoprawne pracuje w Polsce do 22 czerwca każdego roku ? Po co ktoś świadomy, że przeklinana w szkołach „na europejskim poziomie” dziesięcina czy niewolnictwo, niczym były przy zniewoleniach „demokratycznego państwa prawa” ? Ktoś może powiedzieć, że moje rozumowanie może doprowadzić do ekonomicznej katastrofy ale zaraz zapytam, czy to rząd tego sponiewieranego kraju w ogóle obchodzi ? Jego priorytetem jest utrzymanie za wszelką cenę siebie i kolegów u władzy. Gospodarka państwa, celowo wystawianego na niebezpieczeństwo Rosjanom i Niemcom, nie ma żadnego znaczenia. Ci ludzie gotowi są pogrążyć w niewoli 40-stomilionowy naród w zamian za podrzędny stołek u zaborcy. Przysługują się im teraz tak samo dobrze, a może i lepiej jak zaprzańcy z końca XVIII wieku, kolejnych XIX-wiecznych powstań i XX-wiecznych wojen.
Dla rządu III RP lepiej jest, by ten oświecony przedsiębiorca trafił za minimalna płacę na państwową posadę. Ponieważ za uzyskiwane pobory niezdolny będzie przeżyć, pozostanie mu żebranina i płacz w rękaw łaskawego rządu o zatrudnienie najlepiej w tym samym urzędzie, małżonki czy córki, co przy ograniczonych kosztach dojazdu do pracy dwojga a bywa, że trojga i więcej biurokratów, da im w domowym budżecie drugą lub trzecią płacę, pozwalające w sumie związać jakoś „koniec z końcem”. Ale proszę pomyśleć o płynących z tego dodatkowych korzyściach. Wystarczy przypomnieć warszawskie referendum. Jak donoszą internetowe media Gronkiewicz-Waltz (to taka Pani z PO co się na wszystkim zna i z powodzeniem może objąć na jeden partyjny prikaz każdą, obowiązkowo państwową posadę) zastraszała urzędników i ich rodziny „doradzając” im pozostanie w domach przez czas referendum o jej odwołanie.
W ten oto sposób, rządzący III RP zdobywają sobie głosy wyborców, uzależniając ich wcześniej od kaprysów właściwych państwowemu pracodawcy, potrafiącego przytulić i przymknąć oko, kiedy okazuje się, że zatrudniony nie bardzo zna się na powierzonej pracy, pogłaskać i nagrodzić za ślepą posługę, ale też skarcić i surowo ukarać za nielojalność. Gospodarka nie ma tu nic do rzeczy. Tusk, Komorowski, Sikorski i im podobni, zamiast tworzyć trwałe, efektywne stanowiska pracy, wolą zaciągnąć kredyty i pożyczki na sfinansowanie tak prowadzonej polityki albo przyjąć na ten cel jałmużnę z Unii Europejskiej. Owa jałmużna do bólu przypomina teraz budowę basenu przed domem biedaka nie mającego dość środków na jego utrzymanie albo zakup luksusowego jachtu człowiekowi nie mającemu za co utrzymać starego samochodu. Ale za to jaki efekt, jaki splendor spada na przecinającego kolejną wstęgę ministra. Wśród blasku fleszy aparatów fotograficznych, podziwia on bezużyteczną budowlę wraz z ferajną „resortowych dzieci”, realizujących w prorządowych mediach niespełnione PZPR-owskie marzenia rodziców o potędze scentralizowanej sowieckiej gospodarki. To nic, że po kilku miesiącach dowiemy się, że za wybudowany aquapark czy postawiony na zrujnowane tory kolejowe gadżet Pendolino przepłacono dwa razy. To nic, że po kilku latach obróconą się one w ruinę, czego powodem jest fakt, że nigdy nie było dla nich w zdrowo funkcjonującej gospodarce miejsca o czym z głupawą urzędniczą miną, tą samą jaką obserwowałem na twarzy Pani urzędnik, oświadczy nam jeden z dzisiejszych unijnych „fachowców” czy rządowych aparatczyków. A wszystko dlatego, że liczy się jedynie polityczny efekt i nic więcej…
Do wszystkich czytających tego bloga apeluję, aby nie dali się zastraszyć kacykom III RP !!! Apeluję, aby nie dali się zastraszyć będących na ich usługach sądom !!! (z bólem stwierdzam, że tak było w przypadku jednego z moich Klientów). Proszę wierzyć, że tych którym leży na sercu dobro tego kraju nie jest wcale mało. Razem tworzymy wielką siłę i razem możemy zmieniać Polskę !!! Możemy tworzyć Samsungi, LG i im podobne koncerny tu w kraju. Nie potrzebujemy do tego komisarzy i unijnych bonzów tylko sensownie zorganizowanej gospodarki, opartej o fundament trwałego wzrostu, a nie słomiany płomień politycznych inwestycji… Pozdrawiam wszystkich Czytelników.